Chrześcijaństwo przynosi człowiekowi prawdę o jego własnym życiu. Roz-czarowuje (odczarowuje), mówiąc inaczej daje możliwość zobaczenia jak wyglądają rzeczy naprawdę, bez idealizowania. Stąd generalnie mamy problem, bo od trudnej rzeczywistości, która wymaga zmagania, wolimy się odciąć.
„Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też jako Zbawcy wyczekujemy Pana Jezusa Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone w podobne do swego chwalebnego ciała tą mocą, jaką może On także wszystko, co jest, sobie podporządkować.” Flp 3, 20-21
I o tym mówi scena Przemienienia z dziś. Żyjemy w doświadczeniu poniżenia, odrzucenia, niezrozumienia, przemocy – światło wiary daje nadzieję, że ma to jakikolwiek sens. Bóg ma moc to wszystko przemienić w życiodajne źródło.
Przemienienie opisane w dzisiejszej Ewangelii jest umocnieniem na czas przeżywania drogi krzyżowej. Żeby uczniowie widząc krzyż, na którym umiera Chrystus, mieli perspektywę zwycięstwa – chwały. Żeby nie załamali się i nie uciekli wtedy, kiedy będzie źle.
Góra Przemienienia ma wiele wspólnego z Górą Kalwarią. Piotr i apostołowie śpią (są zmęczeni czy uciekają od rzeczywistości?), niewiele rozumieją z tego co się dzieje, są we mgle, a jednak Pan jest tam z nimi. Potrzebuję Przemienienia, żeby wierzyć, że nie jestem w tych moich wędrówkach, na mojej drodze krzyżowej, sam. Idę tam z Bogiem, większym niż śmierć, mocniejszym niż strach.
Wołaj Ducha Świętego, żeby dał ci światło wiary na twoje życie, doświadczenie bliskości Boga. Szczególnie na kolejnych stacjach twojej drogi krzyżowej.