Wrak Ewangelii

Poniższy tekst napisałem w 2018. Dwa lata później historia statku Evangelia stała się inspiracją do napisania książki, w której starałem się opisać kondycję serca współczesnego człowieka i jego zmagania z własnym życiem. Więcej o tym opowiadam w podkaście, który znajdziesz na końcu tego wpisu.

Książkę możesz zamówić POD TYM ADRESEM

Ponad 50 lat temu u wybrzeży Rumunii ugrzązł na mieliźnie statek Evangelia…

Jakiś czas temu przeczytałem (tutaj) o wraku statku, który 50 lat temu utknął na mieliźnie u rumuńskich wybrzeży, w pobliżu miasta Costinesti. Zdjęcie ilustrujące dzisiejszy wpis przedstawia właśnie ten wrak. Moją uwagę zwróciła nazwa statku: MV E Evangelia. Pomyślałem sobie, że ‚wrak Ewangelii’ brzmi dość mocno.

Na mieliźnie?

Kilka lat temu trafiłem na książkę byłego-bardzo-ważnego-duchownego, w której rysował dramatyczny obraz Kościoła. W jego wizji współczesny Kościół to okręt, który mimo że piękny, jest już dziś stary (przestarzały), nienowoczesny, ze starzejącą się załogą. Jest bardziej ciekawym zabytkiem niż środkiem lokomocji, który niebawem zatonie bo nikt już nie dba o to, żeby nie przeciekał i w ogóle się nie rozsypał.

Dramat.

Tonąca łódź Kościoła, która po 2000 lat rejsu traci kurs i już właściwie grzęźnie na mieliźnie, żeby w krótkim czasie stać się wrakiem Ewangelii. Wspomnieniem dawnej potęgi.

A prawda jest taka, że ta łódź nigdy nie była luksusowym jachtem, złotym statkiem wycieczkowym czy najnowocześniejszym okrętem wojennym. Ona zawsze była biedna, dziurawa i pełna słabych marynarzy. Od czasu do czasu trafiał się genialny kapitan, ale i tak mało kto go na serio słuchał. Bo załoga to w większości grupa biedaczków próbujących przeżyć, nieudolnych, nieumiejących, niemądrych. I taki jest Kościół. Taki zawsze był. Więcej – do takich właśnie przyszedł Jezus.

Trudno więc dziwić się, że Kościół jest w nieustannym kryzysie. W ciągłym zmaganiu. Nie jest to luksusowy okręt, ale nie jest to na pewno wrak na mieliźnie.

Ale…

… może zdarzyć się tak, że ty staniesz się „wrakiem Ewangelii”. Statek, który jest naszym dzisiejszym bohaterem, zanim osiadł na rumuńskiej mieliźnie kilkukrotnie zmieniał swoich właścicieli. Niektórzy twierdzą, że ostatni chcąc wyłudzić ubezpieczenie świadomie spowodował wypadek i sprowadził jednostkę na mieliznę. Ostatecznie pozostawił ją w miejscu wypadku ponieważ nie opłacało się go remontować.

Jeśli nie należysz do siebie samego, zmieniasz właścicieli, ostatecznie nie należąc do nikogo.

Jeśli nie wiesz do kogo należysz, ostatecznie skończysz jak wrak.

Jeśli dajesz prawo każdemu do sterowania tobą, nie będziesz wiedział w jakim kierunku chcesz iść.

Być właścicielem samego siebie to nic innego jak pełnić Ewangelię. Jak uczył ks. Blachnicki – żeby dać komuś siebie, musisz sam siebie najpierw posiadać.

Jesteś wrakiem Ewangelii, kiedy nie masz miłości do samego siebie.

Nawigator

Żeby być na dobrym kursie trzeba słuchać Nawigatora. Stajesz się wrakiem, kiedy nie słuchasz Jego słowa. Albo więcej – kiedy w to słowo nie wierzysz, kiedy je odrzucasz. Jeśli skupisz się na sobie – swoich słabościach, grzechach, nieumiejętnościach, głupocie… stajesz się wrakiem Ewangelii. Zostajesz na mieliźnie.

Wierzyć oznacza przyjąć do siebie to co mówi Bóg. Przyjąć to co mówi o mnie.

Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: „Abba, Ojcze!”
(Rz 8, 15)

Jeśli mówisz „Ojcze” to znaczy, że jesteś Jego dzieckiem.

Jak mówił św. Franciszek – jesteś tym kim jesteś w oczach Boga i nikim więcej.

Jeśli będziesz trzymać się tego kursu, czasem wbrew sobie, nie staniesz się wrakiem Ewangelii i możesz mieć pewność, że swoją podróż skończysz (a właściwie zaczniesz) w najlepszym porcie.

A tu jeszcze możesz posłuchać o tym, jak doszło do napisania książki na podstawie tej historii 😉

Foto wraku: Alex Csiki z Pixabay

Ostatnie wpisy